Demobil. Czy to na pewno dobry pomysł?
Wstęp
Ostatnio usłyszałem w radio… lub gdzieś wyczytałem że „Polacy rzucili się na plecaki ewakuacyjne” w związku z czym sklepy Agencji Mienia Wojskowego zaczęły przeżywać prawdziwe oblężenie. I jak sama idea posiadania takiego plecaka jest absolutnie godna pochwały i jako preppers cieszę się że ludzie wreszcie do tego dorośli to jednocześnie zacząłem się więc zastanawiać – czy bazowanie na demobilu to rzeczywiście dobry pomysł?
Co to jest demobil
Wg Słownika Języka Polskiego:
Demobil: sprzęt wojskowy pozostały po zdemobilizowaniu wojska albo taki, który wyszedł z użycia.
Czyli mówiąc językiem potocznym to cały złom i rupiecie które od 50 lat zalegają w magazynach wojskowych i z różnych powodów należy go upłynnić na rynku cywilnym.
Najczęściej jest to sprzęt stary, zupełnie nie używany, który leżakował w magazynie przez dekady, nierzadko bez żadnej kontroli warunków przechowywania itp. przez co wiele elementów np. gumowych jest sparciałych i nie nadających się do użytku
Demobil vs nowoczesny sprzęt cywilny
Od zawsze w społeczeństwie pokutuje przekonanie że: „uuuuu brachu… jak wojskowe to musi być najlepsze”. Niestety ale NIE! Sprzęt wojskowy jest najlepszy na świecie tylko na amerykańskich filmach gdzie jankescy komandosi w pojedynkę rozwalają batalion komunistów/terrorystów.
W rzeczywistości sprzęt przeznaczony dla wojska ma być możliwie najtańszym sprzętem spełniającym nierzadko upośledzone specyfikacje przetargowe pisane nie przez żołnierzy a urzędników…
Dlaczego? Ano dlatego że potrzeba tego sprzętu mnóstwo i cena ma priorytetowe znaczenie, oraz czas życia tego sprzętu na polu walki jest relatywnie krótki. Innymi słowy nie opłaca się inwestować w ekwipunek z najwyższej półki dla szeregowego „zmecha” (żart autora: piechota zmechanizowana) który i tak zostanie zniszczony/uszkodzony/zgubiony w ciągu kilkunastu dni-tygodni na polu walki. Niestety, cena nie czyni cuda.
Jeżeli więc dzisiejsze klamoty wojskowe są jakości „takiejse” to jak wypadają graty sprzed 40-50 lat które możemy kupić właśnie jako demobil. Zwłaszcza w porównaniu do dzisiejszych sprzętów cywilnych, których rynek rozwija się błyskawicznie, praktycznie non stop wychodzą nowości wykorzystujące najnowsze technologie i materiały, poszczególne kroje i modele przedmiotów ewoluują w bardzo szybkim tempie bo producenci nauczyli się słuchać opinii użytkowników i wszelkie niedociągnięcia i błędy są usuwane w kolejnych edycjach produktu.
Wojsko zamawia raz na wiele lat… i dlatego do dziś niektórzy biegają w stalowych hełmach i bechatkach po poligonie. Zamiast kevlarze i goretexie.
Sprawdźmy na przykładach:
Pałatka WP – przez wielu traktowana wręcz jako kultowy i najlepszy możliwy sprzęt ochrony przed deszczem. Dysponując dwoma pałatkami oraz specjalnym masztem można zrobić sobie prosty namiot. Fajne nie? NIE! Draństwo wykonane jest z bawełny i waży ok 1,2 kilograma – jest duże po złożeniu i ciężkie. Dla porównania nowoczesne poncza wykonane z poliestru ważą 0,2 – 0,3 kg i po złożeniu zmieszczą się bez problemu nawet do kieszeni spodni. Do tego kosztuje znacznie mniej od pałatki
Buty „desanty” – owiane legendą buty wojskowe, „najlepsze buty do survivalu” itp… A ja mówię im stanowcze NIE! Każdy but skórzany przeleje Twoją krew zanim się rozchodzi, mają twardą gumową podeszwę bez żadnej amortyzacji. Na dobrą sprawę niewiele różnią się cywilnych „glanów” które przez kilkanaście lat noszenia zmasakrowały mi kolana… Także NIE – żadnych desantów, wolę cywilne, lekkie buty trekingowe lub górskie które nie obedrą mi stóp do krwi, które mają amortyzowaną, dobrze zaprojektowaną podeszwę, które oddychają. Jak popatrzysz na zdjęcia z misji bojowych np. Navy Seals to najczęściej na ich stopach zauważysz właśnie lekkie buty trekingowe a nie skórzane trepy.
Ubrania – lubię wojskowy krój, mam w swojej szafie kilka wojskowych „szmat”… ale raczej tych nowoczesnych, nie sprzed kilku dekad. Ale z punktu widzenia preppersa są to rzeczy absolutnie bezużyteczne – w razie „Z” nie chcę wyglądać jak żołnierz czy inny zielony ludzik… Ubieram kamuflaż gdy idę z aparatem robić zdjęcia dzikiej faunie (i to co raz częściej cywilny, myśliwski) ale w razie jakiejkolwiek ruchawki zakopię te szmaty w ogródku i będę nosił lekkie, oddychające, szybkoschnące ubrania turystyczne.
Plecaki/torby i inne nosidła – dostępne na rynku plecaki z demobilu to najczęściej płócienne/brezentowe dziadostwo z parcianymi paskami, bez żadnego systemu nośnego, stelaża itp… Coś co nie nadaje się do normalnego noszenia bo w warunkach bojowych i tak miało jechać na ciężarówce. Owszem, zdarzają się sensowne zasobniki piechoty górskiej, ale raczej w bezsensownych pieniądzach. Zdecydowanie preferuję nowoczesne plecaki, zarówno te o kroju taktycznym jak i „cywilne”, turystyczne. A w razie „Z” wyłącznie cywilne.
Akcesoria „kuchenne” – jeśli nie boisz się zatrucia glinem to się nie krępuj 😉 Kupuj i używaj. Ja jednak wolę nowoczesną menażkę, choćby z francuskiego marketu turystycznego niż aluminiową „lornetę” z demobilu. To samo tyczy się manierki na wodę – wolę moją stalową butelkę niż aluminiową ale wojskową.
Śpiwory – nasze wojsko chyba lubi targać duże gabarytowo i ciężkie graty… nie oszukujmy się, ale czasami dostępny w sprzedaży model wz.729A jest po prostu duży i ciężki – prawie 3 kg!!! To ja po raz kolejny wybiorę cywilny sprzęt, nawet nie musi być to ultralightowy puchowy za milion monet, wystarczy mi zwykły syntetyk który nie połamie mi kręgosłupa i nie zajmie 3/4 plecaka, który jednocześnie posiada na tyle dobrą termikę że nie muszę pakować się do środka w pełni ubrany a wystarczy w bieliźnie termoaktywnej.
W mojej opinii demobil przegrywa z nowoczesnym sprzętem cywilnym na całej linii – nie te wzornictwo, nie te materiały, nie ta technologia wykonania.
Czy to faktycznie takie badziewie?
Nie, oczywiście że nie, przecież ludzie (tak, wojsko to też ludzie) używali tego sprzętu przez lata, więc aż takim badziewiem nie jest, ale trudno też powiedzieć że stary klamot jest w stanie spełnić dzisiejsze oczekiwania jakościowe.
Taka analogia:
starym żukiem też dowieziesz towar… ale chyba wolałbyś to zrobić nowoczesnym dostawczakiem, ze wspomaganiem kierownicy, klimatyzacją i wszelkimi dogodnościami dzisiejszej motoryzacji.
Są rzeczy, zwłaszcza elementy umundurowania które mogą posłużyć dobrze i długo. Ale z racji wojskowego kroju są niepraktyczne z punktu widzenia filozofii gray man.
Dziś np. wolę włożyć nowoczesne, zimowe ubranie myśliwskie, które jest ciepłe, lekkie i zarazem oddychające, mające świetny, cywilny kamuflaż niż wojskowe ciuchy.
Podsumowanie
Jeśli jesteś kolekcjonerem militariów, rekonstruktorem Ludowego Wojska Polskiego, wędkarzem, miłośnikiem bushcraftu/survivalu/outdooru to z pewnością znajdziesz w demobilu coś co Ci się przyda.
Natomiast jeśli myślisz poważnie o prepperstwie i na demobilu chcesz oprzeć swoje przetrwanie to błagam… nie rób tego. Inwestuj w nowoczesne rozwiązania, choćbyś miał zapłacić więcej – od tego w razie „Z” będzie zależało Twoje zdrowie i życie.
Ja osobiście nie ufam gratom z demobilu. Niezależnie czy to demobil armii polskiej, niemieckiej, amerykańskiej, holenderskiej czy burkina faso… miejsce starych gratów jest albo w muzeum albo na śmietniku. Nie bez powodu wojsko pozbywa się tego z magazynów. Niezależnie co mówią i piszą internetowi „guru od bushcraftów”.
Jeśli chcesz być informowany o nowościach na blogu, zapisz się do newslettera: